sobota, 16 lutego 2013

Szósty.

~ Lily

Tak bardzo cieszyłam się, że nie stało mu się nic bardziej poważniejszego. Choć uraz głowy nie wyglądał za ciekawie, to wiedziałam, że z tego wyjdzie. Był bardzo silny emocjonalnie, fizycznie, nie panikował.
Mimo tego, że nic mu się nie stało poważnego, mam wyrzuty sumienia, że pozwoliłam na to, by cokolwiek mu się stało. Kiedy szliśmy tak za rękę do samochodu, czułam uścisk w żołądku. Czyżby motylki? Jedynie czego mi teraz brakowało, to zadłużenie się w tym chłopaku na poważnie....
Spoglądałam na niego kątem oka z uśmiechem. Niestety, on miał kamienną twarz, wzrok niczym mordercy. Na pewno tak tego nie zostawi i pokaże Vinniemu, kto tu rządzi. Swoją drogą należy mu się.
Justin nie był zbytnio opanowanym chłopakiem. Stwierdzam to po akcji, gdy paru ludzi prawie wpadło mu pod koła. Wydaję mi się, że nigdy nie pozwoliłby na to, by jemu bliskiemu coś się stało. Jest dość zawzięty, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów. Ten chłopak jest tak tajemniczy, że chcę go poznawać coraz bardziej.
Podałam Justinowi kluczyki od samochodu, ponieważ o nie poprosił. On natychmiast je otworzył. Kiedy chciał usiąść już na miejsce pasażera, ja mu przerwałam.
- Może jednak ja poprowadzę? - przygryzłam wargę. Chłopak uniósł brew do góry.
- Umiesz prowadzić?
- Tak.
- No nie wiem...
- Justin.. - złapałam go za ramię. - Masz rozbitą głowę, widać po tobie, że nie czujesz się zbyt dobrze. Proszę, daj mi poprowadzić. - spojrzałam na niego. Wahał się, lecz po paru sekundach się zgodził.
- No dobrze. - dał mi kluczyki i udał się na stronę pasażera. Uśmiechnęłam się i weszłam do samochodu.
Justin już siedział przypięty pasami. Swoją głowę delikatnie położył na zagłówku i przymknął oczy.
- Nie śpij. Zaraz będziemy w szpitalu i cię opatrzą. Musisz być przytomny. - położyłam mu rękę na kolanie i lekko przejechałam po nim dłonią.
- Ciii. - zaczął coś markotać. Cóż, jeżeli chcę, to niech mu będzie.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce, a audi natychmiast zapaliło. Zapięłam pasy i wyjechałam z parkingu na drogę.
Co jakiś czas spoglądałam na Justina. Oczy miał nadal przymknięte, nic nie mówił. Wyglądał wtedy tak.... seksownie? Zdecydowanie tak, pomimo, że jego czoło było delikatnie ubrudzone od krwi. Grzywkę miał postawioną do góry, niektóre włosy spadały mu na czoło. Jego czerwone i pełne usta były delikatnie rozchylone, tak jakby błagały o pocałunek. Uśmiechnęłam się pod nosem, a za chwilę poczułam, jak robi mi się powoli gorąco. Otworzyłam lekko okno, a nocny chłód natychmiast mnie ochłodził. Poczułam ciarki.
Otrząsnęłam się i skręciłam w lewo w kierunku szpitalu. Jeszcze trochę i będziemy na miejscu.
Kiedy zaparkowałam pod szpitalem, poklepałam delikatnie Justina po policzku.
- Wstawaj, jesteśmy na miejscu. - odpięłam pas. Justin powoli otworzył oczy. Był chyba lekko zdezorientowany, w końcu jego mina tak na to wskazywała. Przetarł rękoma oczy.
- Gdzie jesteśmy? - spojrzał na mnie.
- Pod szpitalem. Lekarze muszą opatrzyć twoją ranę na głowie.
- Nie trzeb.. - przerwałam mu.  - Trzeba. - spoważniałam. - I nawet nie próbuj protestować. - przybliżyłam swoją twarz do jego. - Bo się pogniewamy.

~ Justin

- Bo się pogniewamy. - powiedziała Lily. Momentalnie poczułem jej oddech na swojej twarzy. Położyłem dłoń na jej policzku i przejechałem po nim kciukiem. Potrzebowałem tego? Spojrzałem jej w oczy. - Czy to jest groźba? - przeniosłem swój wzrok na jej usta. - Bo brzmi to tak, jakbyś mi groziła. - kciuk skierowałem na jej usta. Natychmiast przejechałem po jej dolnej wardze. Wiedziałem, że w tym momencie robi się jej gorąco, z resztą mi też.
- Tak. - spojrzała w moje oczy. - Idziemy.. - przymknęła swoje oczy, delikatnie przechylając swoją głowę, pozwalając, by mój kciuk przejechał dalej po jej wardze. Otworzyła oczy. - Chyba, że chcesz bym przez resztę wyjazdu się do ciebie nie odezwała. - przygryzła wargę. - To jak? - uległem. Za każdym razem gdy przygryzała wargę, mój zmysł nagle wariował.
- Zgoda. - uśmiechnąłem się. Lily odwzajemniła uśmiech. Odsunęła się i wyszła z samochodu. Odpiąłem pasy i zrobiłem to samo co Lily.

- Tssss.. - przygryzłem zębami dolną wargę na ból. Pielęgniarka przemywała moją ranę wodą utlenioną. Lily została na korytarzu oznajmiając, że poczeka.
- Długo to jeszcze pani zajmie? - zapytałem, gdy pielęgniarka zmieniała wacik.
- Za chwilę przyjdzie pan doktor i dokładnie opatrzy pana ranę. Moim zdaniem rana jest do szycia. - odwróciła się do mnie i nalała trochę wody na wacik. Przybliżyła swoją twarz do mojej rany tak, że mój wzrok natychmiast powędrował w jej dekolt. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc ten widok. - Ale proszę się nie martwić, to nic poważnego. - dodała po chwili. Widok piersi pielęgniarki spowodował, że natychmiast zapomniałem o bólu, jednak zacisnąłem pięść z myślą o Vinnim. Pieprzony dupek, nie ujdzie mu to na sucho. Na pewno spotkamy się jeszcze przed wyjazdem z Los Angeles, a wtedy wyrównamy nasze rachunki i zobaczymy, kogo na co stać.
Ciekaw jestem, jak on i Lily się poznali. Pewno zgrywał przed nią miłego i uczciwego chłopca, któremu można zaufać. Przecież Lily nie jest taka głupia, by związać się z tyranem. Musiał ją jakoś pobajerować, tylko dlaczego od niego nie odeszła, gdy dowiedziała się, jaki jest naprawdę? Tego pewno się nigdy od niej nie dowiem. Ona nie była osobą, która lubiła mówić o swoim życiu. Nawet nie wiem, jakie nosi nazwisko, a swojego imienia nie chciała mi zdradzić.
Gorzej jednak, jak wpakuję mnie w jakieś bagno lub chcę mnie po prostu wykorzystać, a pewnego dnia obudzę się sam w hotelu, gdzie zastanę kartkę z napisem Żegnaj Justin. W głębi serca jednak mam nadzieję, że nie jest taką suką, by to zrobiła, jednak do końca jej nie znam.
Nie tylko czarny scenariusz związany z Lily mnie dręczył. Nie ma mnie już w domu od 18 godzin, nie dałem żadnego znaku życia ani nie napisałem, gdzie jadę. Z resztą sam nie wiem, gdzie się udam. To podróż w ciemno, w nieznane. Nie planowałem żadnego dnia, gdzie pojadę, gdzie będę nocował, co będę jadł. Zdaję się tylko na pomysł związany ze znakiem drogowym, informującym o danym mieście.
Ryan mi jeszcze nie odpisał. Z pewnością jest na jakiejś imprezie lub ma wyciszony telefon. Liczę, że z samego rana odpiszę mi SMS-a.
Z mojego myślenia wyrwał mnie doktor wchodzący do sali. Zmierzyłem go od góry do dołu, licząc na dobrą diagnozę.

~ Lily
Wpatrywałam się w ścianę na przeciwko mnie. Nerwowo czekałam na Justina. Chciałam już się znaleźć w hotelu, wziąć prysznic i położyć się spać licząc na to, że wyjedziemy stąd z samego ranka. Nie chciałam spotkać znowu Vinniego. Bałam się go, on był nieobliczalny. Byłam tylko jego zabawką, do załatwiania jego spraw. Chciałam odejść wiele razy, ale za każdym razem gdy próbowałam, dostawałam po twarzy.
Musiałam robić rzeczy, których nienawidzę. Teraz wstydzę się tego i za każdym razem kiedy zamykam oczy czuję niesamowitą złość do siebie samej, za to, że pozwoliłam sobie na to wszystko.
Przez Vinniego rodzice wyrzucili mnie z domu, a ja zostałam na bruku z walizką i drobnymi pieniędzmi. Jakiś czas mieszkałam u swojej przyjaciółki, w miarę wyszłam na prostą. Chodziłam do szkoły i poprawiałam swoje oceny, nawet podjęłam pracę. Miałam z tego grosze, lecz dobre i to, by pomóc przyjaciółce w utrzymaniu domu. Wszystko wyglądało na poukładane, do czasu, gdy Vinny kolejny raz kazał mi zarobić dla niego.. tyłkiem.. Moja przyjaciółka mówiła mi, bym z tym skończyła, uciekła stąd, jednak Vinny nie dawał za wygraną. Pchnął mnie tak mocno, że uderzyłam głową w ścianę i wylądowałam w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu, mówiąc lekarzowi, że spadłam z łóżka. Za każdym razem musiałam kłamać każdego w żywe oczy, który pytał  co mi się stało, gdy miałam siniaka na swojej twarzy.
Zostałam zmuszana do handlowania narkotykami, kradzieży oraz prostytucji. Tak bardzo chciałabym nie żyć przez miesiąc i wstać, zapominając o wszystkim i zacząć wszystko od nowa.
Teraz, gdy spotkałam Justina na swojej drodze, jestem wdzięczna losowi. On pomaga mi się trochę oderwać od rzeczywistości, mimo tego, że nie zna mojej przeszłości. Kiedyś będę musiała mu o tym wszystkim powiedzieć, lecz nie teraz. Nie mogę pozwolić sobie na to, by patrzył na mnie krzywym okiem, skoro dopiero zaczęliśmy naszą podróż. Cholernie się wstydzę, tego co robiłam, lecz musiałam to robić, bo od tego zależało moje życie.
Nagle na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wstałam i wpatrywałam się w szatyna, który właśnie teraz szedł korytarzem do mnie.
- I jak, co powiedział lekarz?
- Jest okej. Parę szwów, ale wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie.
- Och Justin.. - podeszłam i przytuliłam się do niego, a chłopak natychmiast otulił mnie swoimi ramionami. - Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Nie wracajmy do tego. - spojrzał na mnie. Złapał mnie za obie dłonie. Próbował zaczarować mnie swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami. Udawało mu się to, ponieważ powoli wpadałam w trans. - Teraz ty mi coś obiecaj. - zaczął.
- Co takiego?
- Że nie opuścimy siebie i będziemy ze sobą szczerzy w każdych okolicznościach. - zabrzmiało to tak, jakby domagał się prawdy o moim życiu. Poczułam uścisk w żołądku, także dlatego spuściłam wzrok. Tak bardzo chciałabym mu to teraz wszystko powiedzieć, lecz po dzisiejszym zdarzeniu nie byłoby to najlepsze.
- Co jest? - zapytał. Pewno zorientował się, że jest coś nie tak. Podniosłam głowę do góry, móc ponownie spojrzeć w jego oczy.
- Nic. Po prostu cieszę się, że cię spotkałam. - uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech, a po chwili znowu tkwiłam w jego ramionach.
Dziękuję ci Boże, że spotkałam takiego chłopaka jak Justin...
__________________________________

Rozdział trochę o niestety nędznym życiu Lily. Jak myślicie, Justin pomoże jej z tego wyjść? To zdradzę Wam niebawem w kolejnych rozdziałach.
Trzymajcie się!

Tęsknie za widokiem 13 komentarzy:(

@biebsgangsta